Pero, pero
J. Kaczmarek
Samotnej pannie, którą mija
To szczęście, jakim jest zamęście
Mile w staropanieństwie sprzyja
Zerowy bilans szczęść i nieszczęść
Mąż jej się nigdy nie upija
Nie musi się przejmować teściem
Nigdy też dziecka nie przewija
I to w nieszczęściu jest jej szczęściem
Pero, pero, bilans musi wyjść na zero
Stary kawaler w swoim szczęściu
Jakim poniekąd jest celibat
Czuje się z wiekiem coraz częściej
Tak jak wyjęta z wody ryba
Nikt mu nie powie "Witaj zięciu!"
Choćby go z córką w słomie zdybał
Rodziny brak to takie szczęście
Jak wolna rączka, ale w trybach
Pero, pero...
Osobnik, co wyleciał z pracy
Zamiast rozpaczać i żałować
Szybko to sobie przetłumaczy
No, wreszcie nie muszę już tu pracować
Świnia, co wczoraj był kolegą
Równie spokojnie patrzy w przyszłość
Bo w końcu nie ma tego złego
Które na dobre by mu nie wyszło
Pero, pero...
Życiowy bilans szczęść i nieszczęść
Musi w efekcie wyjść na zero
Szczęście to jakby w pewnym sensie
Początek nieszczęść jest dopiero
Klęska przedtaktem bywa szczęścia
Trud nieraz kończy się karierą
Lecz i niekiedy po Austerlitz
Dość często zdarza się Waterloo
Pero, pero...
|
|
C C
C G
G G
G C
C C
C7 F
F C
D7 G
F C G7 C
C C
C G
G G
G C
C C
C7 F
F C
D7 G
F C G7 C
C C
C G
G G
G C
C C
C7 F
F C
D7 G
F C G7 C
C C
C G
G G
G C
C C
C7 F
F C
D7 G
F C G7 C
|
| x2
|
-
Idę z wiatrem przez świat,
Idę tam, gdzie hula wiatr,
Tam gdzie oczy niosą mnie,
Tam gdzie tylko diabeł wie.
Idę z wiatrem moim hen
choć ludziska patrzą źle,
Bom ja przecież pędziwiatr,
Dla takiego miejsca brak.
A Ty wiej, wiej, wietrze mój,
Jam przyjaciel twój.
Na gitarze z wiatrem gram,
Czasem ptak wtóruje nam
I choć mija dzień za dniem,
Droga nam nie dłuży się.
Bratem moim kamień jest,
Siostrą napotkany kwiat,
A miłością droga ta,
Która wiedzie poprzez świat.
A gdy mi zabraknie sił
I zakończę drogę swą,
Ty mój wietrze dalej wiej,
Czasem tylko wspomnij mnie.
Czasem zawiej w polu gdzieś,
Czasem pogłaszcz stary sad,
Zanieś ludziom starą pieśń,
Zanim zginie po mnie ślad.
Kiedy pracy mam już dość,
Gdy za często wpadam w złość,
Wtedy biorę łajbę swą,
Wiatry niosą mnie gdzie chcą.
Rankiem słońce budzi mnie,
Do snu kusi szary zmierzch,
Szkwał jak najwierniejsza z żon,
Czule muska moją skroń.
|
.G.D.e.
.e.D.G.
.G.D.e.
.C.D.e.
.C.D.G.e.
.C.D.e.
|
| Pielgrzym sł., muz. B. Nowicki
Ma pod stopami cierń kamienia
|
C G7 C C7
|
G D G
|
A ponad głową łachman nieba
|
F e d G7
|
C h a D
|
Pielgrzymią torbę na ramieniu
|
C F C F
|
C D G C
|
A w niej spleśniałą pajdę chleba
|
C G7 C
|
C D G D
|
|
|
|
Wiodą go kręte drogi leśne
|
C F C F
|
G C G /DC/
|
Strumień obmywa twarde stopy
|
C F C F
|
G C G C
|
Uśmiecha sie do siebie we śnie
|
C F C F
|
G C G C
|
Drzemiąc pod dachem wiejskiej szopy.
|
C F C G
|
G C G D
|
|
|
|
Cóż ci po wędrowaniu
|
F G
|
C D
|
Młody, posępny człowieku
|
C F
|
G C
|
Gdzie cię do licha niesie
|
C G7
|
C D
|
Co widzisz na brzegu
|
C C7
|
G
|
Spójrz na tafli potoku
|
F G
|
C D
|
Twe podarte łachmany
|
C F
|
G C
|
Gdzie człowieku
|
C
|
C
|
Cóż ci po wędrowaniu. /x2
|
G7 C
|
D G
|
|
|
|
A kiedy rankiem w przyodziewek
|
C G7 C C7
|
|
Otulał wątłe swe ramiona
|
F e d G7
|
|
Ptaki budziły go swym śpiewem
|
C F C F
|
|
Wstawał i dalej szedł przez pola
|
C G7 C
|
|
|
|
|
Nie zwykł ludzkiego strzymać wzroku
|
C F C F
|
|
I mówił niewyraźne słowa
|
C F C F
|
|
Nie mógł dotrzymać jemu kroku
|
C F C F
|
|
Niejeden, który to próbował
|
C F C G
|
| |