Lato zamknięte kluczem ptaków a d
Zostawia tylko swe wspomnienia G C
Jesień odważnie stawia kroki d a
Zaczyna mgłami dyszeć ziemia H7 E E7
A w górach nie ma już nikogo a d
Niebo nas straszy niepogodą G C
Lato do ciepłych stron umyka d a
W skłębionych chmurach i strumykach H7 E E7
Na niebie mokrym od jesiennej słoty
Koczuje tabor żalu i tęsknoty
A drzewa pogubiły liście
Na wczesne mrozu przyjście
Wiatr tylko plącze się dokoła
Na wrzosach pajęczyny wiesza
I zasypiają leśne zioła
Jak smutne słowa tego wiersza
Laleczka
1. Odkąd pamiętam zawsze stała a F
Na toaletce obok lustra G C
W białych baletkach wychylona F E7 a
W powietrzu zawieszona nóżka F E7
Nudziła się wśród bibelotów
Kurz wyłapując w suknię złotą
I tylko z dołu perski dywan
Czasami puszczał perskie oko
Ref.: Laleczka, z saskiej porcelany d G
Twarz miała bladą jak pergamin C F
Nie miała taty ani mamy d C E7
I nie tęskniła ani, ani F E7 a
2. Aż dnia pewnego na komodzie
Prześliczny książę nagle stanął
Kapelusz miał w zastygłej dłoni
I piękny uśmiech z porcelany
A w niej zabiło małe serce
Co nie jest tak prostą sprawą
I śniła, że dla niego tańczy
A on ukradkiem bije brawo
Ref.: Laleczka...
Jej siostrą była dumna waza
A bratem zabytkowy lichtarz
Laleczka z saskiej porcelany
Maleńka śliczna pozytywka
3. Lecz jakże kruche bywa szczęście
W nietrwałym świecie z porcelany
Złośliwy wiatr zatrzasnął okno
I książę roztłukł się na amen
I znowu stoi całkiem sama
Na toaletce obok lustra
I tylko jedna mała łezka
Spłynęła w dół po porcelanie
Ref.: Laleczka z saskiej porcelany
Twarz miała bladą jak pergamin
Na zawsze odszedł ukochany
A ona wciąż tęskniła za nim
Jej siostrą była dumna waza
A bratem zabytkowy lichtarz
Laleczka z saskiej porcelany
Maleńka smutna pozytywka.
Nogi
Ideałów twych małą kolekcję G
Codzienności patyna już kryje a
I ambicja z wolna usypia D
Mrucząc: ale tyję G a D
I choć głowę odwracasz od burzy G
W miękkich kapciach młodość swą chowasz a
Wiatr wesołą melodię ci niesie D
A z melodią słowa. G
Dopóki tylko nogi h E
Będą nosić mnie A fis
Dopóki z mej gitary h
Będzie płynął śpiew E A A7
Dopóki tylko góry i jeziora D E
Będą witać nas A fis
To zawsze na wędrówkę, h
Zawsze będzie czas. E A
Spakuj więc odkurzone marzenia
Starych wspomnień porcję niemałą
Potem nogą pchaj w plecak to wszystko
Choćby wejść nie chciało.
I poszukaj nas na starych szlakach
My będziemy jak zawsze ci sami
Stare miejsce odszukaj przy ogniu
I zaśpiewaj z nami.
Od Turbacza
Od Turbacza wieje wiatr a
Niesie nam tę wieść, E a
Że tej nocy szczyty Tatr a
Przykrył biały śnieg. E a
A w dolinach piękna jesień a d
Złote liście lecą z drzew a E
Od Turbacza wieje wiatr a
Niesie nam tę wieść. E a
Zima białym płaszczem swym
Już okryła Tatry
Mgła zasnuła słońca blask
Wieją zimne wiatry.
Hej dziewczyno nie smuć się
W ten jesienny czas
Chociaż raz uśmiechnij się
Przywróć oczom blask.
To nic, że na szczytach zima
A w dolinach jesień już
Uśmiech twój przywróci wszystko
Wiosnę sercu wróci znów.
Orawa
Z mego okna widać chmury na skalistych grzędach a C d E
Przetrę szybę ciepłą dłonią, razem z nimi siędę a C d E
I będą mi grały wiatry na organach turni F C d E
Kiedy pójdę zbójnikować nad dachami równin a C d E
Z mego okna widać potok - doliną, doliną
Dumnych smreków las szeroki, mgły w kosodrzewinach
I będą mi grały wiatry w zaklętych kolebach
Noc krzesanym się roztańczy - po niebach, po niebach
Orawo, wiatrem malowany dach F C d E
Ciupagami wysrebrzony na smrekowych pniach a G H7 E
Orawo, wiatrem malowany dom F C d E
Gdzie zbójnickie śpiewogrania po kolebach śpią F E7
Z mego okna widać chmury na skalistych grzędach
Przetrę szybę ciepłą dłonią, razem z nimi siędę
I będą mi grały wiatry na organach turni
Moje życie tylko w górach, nad dachami równin
Pola zielone
Pola zielone lat młodych blask
Chwile zielone za sobą porwał czas
Tylko w marzeniach uśmierza się mój ból
Gdy we wspomnieniach idziemy brzegiem pól
Wkoło zielono, zielono i w nas
Tu w mieście tych zielonych brak mi pól
Czuję się w nim jak ptak schwytany w sieć
I ciebie tutaj nie ma
A chciałabym cię tu mieć
Nie mam ci za złe lecz smutno mi jest.
Pola zielone wciąż widzę je
Oczy zielone, zielone oczy twe
Gdy już nie do mnie zielono śmieją się
Ale do wspomnień a może nawet nie
Nie mam ci za złe lecz smutno mi jest.
Pola zielone zwróćcie mi znów
Oczy zielone co we mnie mrą bez słów
Szczęściem by było odnaleźć w głębi ich
Tę pierwszą miłość, co utonęła w nich
Miłość zieloną jak oczu twych blask.
|