Noc się wpatruje wciąż w twoje oczy Go Fis7 h
Światła w nich tyle co gwiazdy napłaczą Go Fis7 h
Świat ma się całkiem ku jesieni D A
Na pamięć biegnie swoją trasą D E7 A
Ktoś kamień rzuca w twoją stronę D A E A
Szybę wybija na poddaszu E A
I zimno nawet pod poduszką D A E A
Anioły na poddaszu straszą E D A
Co widzisz jeszcze patrząc bezszelestnie?
Czy niebo mruga znów w twoją stronę?
Nie ma sygnałów z wielkiej ciszy
A może wszystko już skończone
Ktoś kamień rzuca w twoją stronę
Szybę wybija na poddaszu
I zimno nawet pod poduszką
Anioły na poddaszu straszą
A może my tutaj całkiem zapomnieni
Na Ziemi naszej co kaprysem nieba
U studni jak wiadro - dryfujemy
Tam gdzie niczego już dawno nie ma?
Ktoś kamień rzuca w twoją stronę
Szybę wybija na poddaszu
I zimno nawet pod poduszką
Anioły na poddaszu płaczą
Pod kątem ostrym
Dom mój ostatnio G C
Ledwo stał na nogach D e
Stół nawet przechylał się F C
Kiedy jadłem obiad G D4 D
Podłoga grzbiet prężyła
Klepki aż trzeszczały
Jakoś tak nie mogłem
Złapać równowagi
Przechylił się mrocznie
Mój dom na chwilę
I mieszkałem kątem
Na równi pochyłej
Dobrze że wróciłaś
Kwiaty w wazonie
Znów oswojone
Cicho piją wodę
Bieszczadzkie anioły
kapodaster na IV progu
Anioły są takie ciche a
zwłaszcza te w Bieszczadach G
gdy spotkasz takiego w górach a
wiele z nim nie pogadasz e
Najwyżej na ucho ci powie C G
gdy będzie w dobrym humorze C F
że skrzydła nosi w plecaku C G
nawet przy dobrej pogodzie a e a
Anioły są całe zielone
zwłaszcza te w Bieszczadach
łatwo w trawie się kryją
i w opuszczonych sadach
W zielone grają ukradkiem
nawet karty mają zielone
zielone mają pojęcie
a nawet zielony kielonek
Anioły bieszczadzkie C G
bieszczadzkie anioły a
dużo w was radości C
i dobrej pogody G a
Bieszczadzkie anioły C G
anioły bieszczadzkie a
gdy skrzydłem cię dotkną/trącą/musną C
już jesteś ich bratem G a
Anioły są całkiem samotne
zwłaszcza te w Bieszczadach
w kapliczkach zimą drzemią
choć może im nie wypada
Czasem taki anioł samotny
zapomni dokąd ma lecieć
i wtedy całe Bieszczady
mają szaloną uciechę
Anioły są wiecznie ulotne
zwłaszcza te w Bieszczadach
nas też czasami nosi
po ich anielskich śladach
One nam przyzwalają
i skrzydłem wskazują drogę
i wtedy w nas się zapala
wieczny bieszczadzki ogień
Mrok na schodach, pustka w domu...
Początek formularza
Dół formularza
Mrok na schodach. Pustka w domu C F9 C G
Nie pomoże nikt nikomu. e a e F
Ślady twoje śnieg zaprószył, C G
Żal się w śniegu zawieruszył. a F/C G C
Trzeba teraz w śnieg uwierzyć
I tym śniegiem się ośnieżyć -
I ocienić się tym cieniem
I pomilczeć tym milczeniem.
Pod kątem rozwartym
Początek formularza
Dół formularza
Jest jeszcze kąt dla mnie na Ziemi a E7/4 E
- kąt jak twe ramiona rozwarty - E7 a
i zawsze można biec do ciebie F6 G
przeczekać burze - ostre wiatry C9 C
Jestem dla ciebie piorunochronem F G
i gradobicie świata tego zbieram C E7/4 E
chcę chronić nas - jak tylko umiem a F6
gdy na zakręcie nasza Ziemia Ao E7/4 E
Dobrze że jest kąt na tej Ziemi
- kąt jak twe ramiona rozwarty -
bo razem raźniej nam rozegrać
tak dziwnie rozdane karty
I lampą ci jestem która oświetla
gościniec mroczny i wciąż wyboisty
bo trzeba krok za krokiem iść
by być dla siebie jeszcze bliższym
List do Ogrodowej
Dół formularza
W pierwszych słowach mego listu a d
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus E7 a d E7 a
Ten z kapliczki przy Ogrodowej d E7 d E7
Za to że niósł nam czysty płomień C d E7
W drugich słowach mego listu
Niech będzie pochwalone domowe ognisko
Które płonęło przy Ogrodowej
Za to że niosło żywy ogień
Zbieg okoliczności łagodzących
Dół formularza
Szliśmy do siebie ty i ja a d
A drogi nasze wciąż mroczne były G C
Lecz znalazł się ktoś F
I pomógł nam się spotkać d
Wśród zielonej naszej równiny E a
Wyszliśmy piękni dla siebie E a
I tacy zadziwieni G C
Nasze serca gorące d
Bić równo zaczęły a
Jakby same tylko były na Ziemi F E
A przecież mogłem być d
Przed twoją erą G C
A przecież mogłaś być F d
Przed moją erą E a
Zbiegliśmy razem ty i ja
Z gór ośnieżonych w ciepłą dolinę
Kto tak dobry był
I pomógł nam się spotkać
W tej oszalałej gęstwinie
Wyszliśmy nadzy dla siebie
Z nocy na światło dzienne
Nasze zegarki ślepe
Chodzić nagle zaczęły
O jednej i tej samej godzinie
|