Kapodaster na IV progu
Ja wiem C
Wiem C
Szeroka droga jest h7/5- a
Wiem też F
Wiem F
Że ty już C
Nie chcesz mnie G
A jednak wciąż F
Nie ruszam stąd C
Bo może się sianie raz jeden cud h7/5- a
I przyjdziesz dotkniesz mnie F G C
I powiesz h7/5-
Zostań tu E a
Ja wiem
Wiem
Głębokie
Lasy są
I jeszcze
Wiem
Że do nich
Gna mnie los
A jednak wciąż
Nie ruszam stąd
Bo może się stanie raz jeden cud
I przyjdziesz dotkniesz mnie
I powiesz
Zostań tu
O tam
W górze
Posłuchaj
Szumi wiatr
Ja wiem
Mówi
Że będzie
Szkoda nas
Dlatego wciąż
Nie ruszam stąd
Bo może się stanie raz jeden cud
I przyjdziesz dotkniesz mnie
I powiesz
Zostań tu
Malinowe lato
tak lekko płynie w nas to lato G H7 e
jakby biedronki nim powoziły C a D4 D
w zaprzęgu jeszcze polne kwiaty C G a7 G
lekko schylają się do zimy a7 D G
ty zapatrzona w malin krople Es As B
co z lipca jeszcze nie ostygły Es As B
płynę za tobą wnet na oślep B G c
ustami zbieram twe maliny As B Es
bronisz mi trochę jak przez mgłę H E Fis
i zasłaniasz od wiatru ręką gis Cis cis Fis
dopiero później przyjdzie nam odpocząć fis A E
znów zejść na naszą ziemię świętą G C D4 D7
List deszczowy
Piszę list do Ciebie - Wielki Boże A D
Deszcz o parapet monotonnie stuka fis h G D
Właściwie to ten deszcz list pisze D A D
Dzięki Ci Panie i za taki układ fis h
Mnie stuknęło - nie wiadomo kiedy A D
Trochę wiosen lat zim i jesieni fis h G D
I całkiem dobrze było mi z Tobą D A D
Że właściwie nic bym nie zmienił G A D
Nawet tego że czasem wczesną wiosną
Pijany szedłem po wilgotnej łące
A spod nóg uciekały w popłochu
Do szaleństwa - żółte kaczeńce
I że bułkę dzieliłem na czworo
A od święta fasolka była po bretońsku
Lecz nie mogłeś dać mi nic więcej
Jak ten wspaniały święty spokój
Przyjmij więc list - mój Wielki Boże
I nie zamykaj się już przede mną
Za oknem deszcz stuka list do Ciebie
Próbuję dotrzymać mu kroku
Niebieski cyrkiel
Na chwilę mi dałeś a
Miejsce na Twej Ziemi C F
Cienkie linie dróg G
Cyrklem wyznaczyłeś a
I wodzisz mnie wciąż a
Po ścieżkach krętych C
Gdzie nawet trawy F
Szepczą Twoje imię G a
Czasem hymn śpiewam
Na Twoją chwałę
Czasem coś w złości
Syczę przez zęby
Bo tyle skrajnych
Dawno już przekroczonych
I tyle decyzji
Tak do końca błędnych
Wciąż uczę się żyć F C
Na własnej skórze G
I płacę jak umiem F G
Ten dziwny rachunek a
Samotni jak gwiazdy
Czasem tak po ludzku d
współczujesz nam - Boże
bo nawet Ty nie zawsze F G
pomóc nam już możesz F C d
Nie żebyś boskość
czy moc swoją tracił
lecz zbyt jasno widzisz
że my wciąż mali tacy
Chowasz więc nasze sprawy G
do bocznej kieszeni d
i czasem zapominasz G F
że my tu na Ziemi C A7 d
Samotni jak gwiazdy
które w ruch puściłeś
lub jak kruche gałęzie
którym wiatr skradł siłę
A Twoje święte nakazy
tak niezwykłe plany
często nam niepojęte
więc jak im sprostamy?
Choć Ty najlepiej wiesz
po co zsyłasz burzę
wiesz też kto cierpliwy
a kto już nie zdzierży dłużej
Ile jest cierpliwości
w Twej boskiej postawie
czasem tak nam trudno
Ty najlepiej wiesz mój Panie
A świat się kręci
coraz bardziej szalony
jakby wyrwał się nagle
spod wszelkiej kontroli
Zielony dom
Kapodaster na II progu
Coraz dalej mi do domu A D A
Wszystkie klucze pogubione fis D A
Dom za rzeką już się rozmył DA
Dom zielony z Ogrodowej h E A
A przecież tam wszystko zostało fis cis
Zegarek ojca obrączka po matce D A
Srebrna dziesiątka z Piłsudskim h fis
Po babci Annie złoty naparstek D E
I te spotkania pod balkonem
Kiedy wino szło do głowy
Gdy przychodziłaś taka piękna
Krokiem z lekka majowym
I odkrywaliśmy mowę piwonii
Kwiecistą mowę i bujną
Jan Sopel grał na harmonii
Znaną melodię upojną
"Ta ostatnia niedziela fis
Dzisiaj się rozstaniemy h7
Dzisiaj się rozejdziemy Cis7
Na wieczny czas..." fis
Aniołom marzną skrzydła
Kapodaster na II progu
Skarży się wdowa po kasjerze a e
czasem nachodzą ją tęsknoty F C
i resztę renty z sobą bierze F d
w pobliżu nawet jest sklep nocny E
Już wino tanio na nią kiwa F E
i życie takie patykiem pisane a G
na chwilę tylko sen zawita F
lecz strach obudzi ją nad ranem E a
Co można w nocy C
gdy śpią żurawie F
co można w bloku a
gdy sen na jawie d
co można w życiu F
na siódmym piętrze E
winda do nieba a
rzadkie powietrze G
Co można w nocy C
gdy śpią parafianie F
co można w bloku a
wkrótce świt wstanie d
co można w życiu F
na siódmym piętrze E
winda się psuje a
wisi nieszczęście G C
Pan Edek zbiera myśli w sobie
i zapałczane etykiety
czasem pokłóci się z rodziną
charakter ma podobno ciężki
Mało kto wie o grzechach Edka
a żona jego spokojna kobieta
lecz kiedy trafi się okazja
ona od męża chce uciekać
Gdzie uciec - myśli żona Edka
i patrzy - smutna - w dal przez okno
w dół jest aż siedem pięter
dla niej to wcale nie wysoko
Czarnym aniołom skrzydła marzną
samotnie stają na parapecie
do lotu cicho się zbierają
gdzieś je po prostu niesie
|