CHRYZANTEMY
Zdradziłaś babo mnie a G d a C G F a
Pod pociąg się położę
Ale nie przejedzie mnie
Bo jedzie po innym torze
Ref. Chryzantemy złociste
W półlitrówce po czystej
Stoją na fortepianie
I nie podlewa ich w ogóle nikt
Zdradziłaś babo mnie
Rzucę się z wysokości
Ale nie zabiję się
Bo mam gumowe kości
Ref. Chryzantemy złociste...
Zdradziłaś babo mnie
Rzucę się w morskie fale
Lecz nie utopię się
Bo pływam doskonale
Ref. Chryzantemy złociste...
Zdradziłaś babo mnie
Pistolet sobie kupię
Ale nie zastrzelę się
Bo mam cię głęboko w dupie
Ref. Chryzantemy złociste...
Bułane i deresze
Bułane i deresze, kasztany, siwki, gniade, a
brygada kawalerii szła stępa opłotkami. G F E
Dzwoniły podkówkami, wśród pól zielonych, sennych, C d
Koniki podrzucając łby jak panieneczki zgrabne. E a E a
Bułane i deresze pstre, Ea
kasztany, siwki gniade – przeciąga kawaleria, E a G F
widzicie to – przeciąga kawaleria E a E a
Bułane i deresze pstre, kasztany, siwki, gniade,
brygada kawalerii szła stępa opłotkami.
Nie zdradzi koń towarzysz, nie zdradzi szabla wierna,
słyszycie to, widzicie to – przeciąga kawaleria.
Bułane i deresze pstre...
Dlaczego, odpowiedzcie mi, tak konia skrzywdził czas i los,
że z defilady odszedł jak weteran dawnych, sławnych szarż.
Cisawy konik – mówią mi – w atomu wiek to śmiesznie brzmi,
a jednak was nie myli słuch, przeciąga kawaleria...
Bułane i deresze pstre...
I co się nagle stało, że dziś na defiladzie,
dowódca garnizonu stał w czarnym samochodzie.
Bułane i deresze, koniki moje – nie ma was!
Lecz każdy słyszy jak przez plac przeciąga kawaleria...
Bułane i deresze pstre...
Przeciąga kawaleria, strzemieniem srebrnym dzwoni
A piosnka ich zamiera w oddali pól zielonych.
Nie zdradzi koń towarzysz, nie zdradzi szabla wierna,
Słyszycie to, widzicie to – przeciąga kawaleria.
Bułane i deresze pstre...
Oprócz
Kiedy jestem sam e D
Przyjaciele są daleko, ode mnie, ode mnie H7 C D
Gdy mam wreszcie czas dla siebie H7 e
Kiedy sobie wspominam
Dawne, dobre czasy,
Czuję się jakoś dziwnie, dzisiaj noc jest czarniejsza
Oprócz błękitnego nieba C D e
Nic mi dzisiaj nie potrzeba
Gdzie są wszystkie dziewczęta,
Które kiedyś tak bardzo kochałem, kochałem
Kto z przyjaciół pamięta ile razy dla Nich przegrałem
W gardle zaschło mi
I butelka zupełnie, zupełnie, już pusta, już pusta
Nikt do drzwi już dzisiaj nie zastuka
Oprócz drogi szerokiej, oprócz góry wysokiej C D e
Oprócz kawałka chleba, oprócz błękitu nieba
Oprócz słońca złotego, oprócz wiatru mocnego
Oprócz błękitnego nieba...
Malowani
Malowani dokąd Bóg prowadzi a E a
Poprzez gniewny, wypalony szlak. C G7 C A7
Nie wiadomo kogo powitamy d G C
Nie wiadomo, nie wiadomo, kogo będzie brak... d a E a A7
Malowani, wojna, a na wojnie
Ważny jeno koń i chlebak twój.
Hej, ułani, idźcie w bój spokojnie
Bo podobno nikt nie słyszy trafiających kul...
Nauczyli was galopem lecieć
W barwnym stroju na paradach stać
I po stogach zbędne robić dzieci
Tylko nikt was nie nauczył jak przed śmiercią wiać
Tamtej szarży nikt dziś nie pamięta
Padł ostatni jak jesienny liść.
W „babim lecie”, zaplątany w drzewach
Nadpalony, niewysłany, Twój ostatni list...
Dziś na ścianach szable pordzewiały
Dawnych czasów niepotrzebna broń.
Tylko czasem ktoś zalawszy pałę
Udowadnia: cztery nogi miał ułański koń...
Obława.
Skulony w jakiejś ciemnej jamie smaczniem sobie spał. a C G C
I spały małe wilczki dwa, zupełnie ślepe jeszcze. F E
Wtem stary wilk- przewodnik, co życie dobrze znał a C G C
Łeb podniósł, warknął groźnie, aż mną wstrząsnęły dreszcze. F E
Poczułem nagle wokół siebie nienawistną woń a F E a
Woń, która tłumi wszelki spokój i zrywa wszystkie sny. FE
Z daleka ktoś gdzieś krzyknął krótki rozkaz: „goń!” a C G C
I z czterech stron wypadły na nas cztery gończe psy! FE
Ref. Obława! Obława! Na młode wilki obława! F G C
Na te dzikie, zapalczywe, w gęstym lesie wychowane. FE
Krąg w śniegu wydeptany, w tym kręgu plama krwawa: a F G C
Ciała wilcze kłami gończych psów szarpane... F E a
Ten, który rzucił na mnie się niewiele szczęścia miał a C G C
Bo wpadł prosto mi na kły i krew trysnęła z ran. F E
Gdym teraz ile w łapach sił przed siebie prosto rwał, a C G C
Ujrzałem małe wilczki dwa na strzępy rozszarpane! F E
Zginęły ślepe, ufne tak, puszyste kłębki dwa... a F E a
Bezradne na tym świecie złym, nie wiedząc kto je zdławił. F E
I zginie także stary wilk, choć życie dobrze zna, a C G C
Bo z trzema na raz walczy psami i z ran trzech na raz krwawi! F E
Wypadłem na otwartą przestrzeń, pianę z pyska tocząc a C G C
Lecz tutaj też ze wszystkich stron zła mnie otacza woń. F E
A myśliwemu, co mnie dojrzał, już się śmieją oczy a C G C
I ręka pewna, niezawodna podnosi w górę broń! F E
Rzucam się w bok, na oślep gnam, aż ziemia spod łap tryska a F E a
I wtedy pada pierwszy strzał co kark mi rozszarpuje. F E
Wciąż pędzę, słyszę jak on klnie, krew mi płynie z pyska a a C G C
On strzela po raz drugi, lecz teraz już pudłuje! F E
Wyrwałem się z obławy tej, schowałem w jakiś las. a C G C
Lecz ile szczęścia miałem w tym to każdy chyba przyzna. F E
Leżałem w śniegu jak nieżywy długi, długi czas a C G C
Po strzale zaś na zawsze mi została krwawa blizna! F E
Lecz nie skończyła się obława i nie śpią gończe psy a F E a
I giną ciągle wilki młode na całym wielkim świecie! F E
Nie dajcie z siebie zedrzeć skór, brońcie się i wy! a C G C
O, bracia wilcy brońcie się, nim wszyscy wyginiecie! F E
|